Moja Historia

Czyli krótko o tym jak powstało PCHAM DO PRZODU

Nazywam się Aleksandra Śnieżek...

..ale znajomi mówią na mnie Śnieżka. Robiłam w życiu różne rzeczy, ale większość czasu pracowałam jako nauczycielka jęz. angielskiego, prowadziłam szkołę językową i pracowałam dla wydawnictwa. Podróże zawsze były bliskie mojemu sercu i do najmłodszych lat starałam się podróżować ile się da. W życiu czasem układa się lepiej, a czasem gorzej, ale zawsze wbrew przeciwnościom losu jestem niepoprawną optymistką i PCHAM DO PRZODU.

Jak zaczęły się podróże na własną rękę?

Z Niedźwiedziem poznaliśmy się na nartach w Austrii. Dla Śnieżki to był pierwszy wyjazd na narty, a dla Niedźwiedzia któryś tam z kolei. Już tam zaczęliśmy snuć plany wspólnych wypraw i zawsze były one dalekie. Zastanawialiśmy się jak takie wyjazdy zaplanować, jak wygospodarować niezbędny czas i pieniądze. Gdy wspólnie zamieszkaliśmy w Anglii, rozpoczęliśmy realizację pierwszego etapu, czyli osiągnięcia wolności finansowej. Nasze życie nie było usłane różami i los nie oszczędzał nam trudnych doświadczeń. Mimo to, krok po krok zbliżaliśmy się do celu. W trakcie udało się nam nawet zrealizować kilka podróżniczych marzeń.

Zawsze staraliśmy się podróżować tanio, planując szczegóły i wykorzystując
wszelkie dostępne możliwości.. Tak pojechaliśmy do Australii, gdzie poza dwoma
noclegami w hotelu i biletami lotniczymi, reszta kosztowała nas 0 zł. Spędziliśmy trzy
tygodnie na motorze w Indiach, za przysłowiowe grosze.

Pierwsze wspólne wyjazdy utrwaliły nas w przekonaniu, że lubimy podróże
organizowane na własną rękę i poza utartym szlakiem. Nie straszne są nam trudne
warunki czy brak wygód. Ponad to bardziej cenimy sobie wolność i autentyczność,
jakiej możemy doświadczyć, zapuszczając się w nieturystyczne rejony świata.

Kiedy zostałam podróżniczką na pełen etat?

W maju 2020 roku sprzedaliśmy dom w Anglii i w jeden miesiąc przerobiliśmy nasz
samochód terenowy na kampera wyprawowego. Nazwaliśmy go Złomkiem, bo nasza Toyota Hilux, ma obecnie 20 lat . Nasze wyprawy szybko zostały zweryfikowane przez wybrany sprzęt i zainstalowane urządzenia. W Austrii, Szwajcarii czy Iranie zdarzały się noce poniżej 20°C , a w Turcji czy Indiach temperatury w dzień przekraczały nawet 50°C. Zaczynając naszą podróż, nie mieliśmy konkretnego celu ani ram czasowych. Początkowo chcieliśmy jechać do Ameryki Południowej, ale pandemia skutecznie pokrzyżowała nasze plany. Nie mając wielkiego wyboru, skierowaliśmy się w stronę Albanii i choć początkowo Europy w ogóle nie braliśmy pod uwagę, byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Równie miło wspominamy pierwszą wizytę w Grecji, Rumunii
czy Bułgarii.

W podróży od 5 lat

Szybko stwierdziliśmy, że nie ważne, dokąd jedziemy, ważne, że jesteśmy w drodze i możemy odkrywać świat na własnych zasadach. Te własne zasady obejmowały przede wszystkim spanie na dziko, na łonie natury i tu nasz samochód wyprawowy sprawdził się na medal. Złomek pozwalał nam wjechać tam, gdzie nikt nie wjedzie, zaszyć się w krzakach i kontemplować życie w zgodzie z naturą. Ruszyliśmy w świat w poszukiwaniu nowego miejsca na ziemi, a po drodze odnaleźliśmy siebie. Szybko okazało się, że chwile spędzone w naturze i kontakty z miejscową ludnością są ważniejsze od zaliczania kolejnych atrakcji. Nasze wyprawy w nieznane pełne były nieoczekiwanych przygód i zmian, bo w podróży, tak jak w życiu los lubi płatać figle i najlepszym planem jest jego brak!

Z trzema psami przez świat…

Naszą podróż rozpoczęliśmy z małą sznaucerką o imieniu Molly, którą niestety
szybko straciliśmy z powodu nieuleczalnej choroby. Jej miejsce godnie zajęła kolejna
sznaucerka – Bella. W Afryce nasza psia rodzina niespodziewanie powiększyła się o Tobiego, którego uratowaliśmy w Mauretanii, a następnie Afri, która trafiła pod naszą opiekę w Senegalu.